Konglomerat lyrics - 52 Dębiec

See the full Konglomerat lyrics from 52 Dębiec. Konglomerat lyrics belongs on the album Deep Hans. Learn every word of your favourite song and get the meaning or start your own concert tonight :-). Rate this song's lyrics. Uploaded by Ethyl. Use it for personal and educational purposes only. Listen to these sick beats by 52 Dębiec.

Konglomerat lyrics

Łyk berbeluchy z osiedlowym opatrunkiem,
Wczorajsza resztka piwa na popite duszkiem,
Kęs czerstwej bułki, ostatni ćmik w paczce,
Takie me życie niezależnie jak patrzeć,
Codziennie rano czekając na mannę z nieba
U pośrednika szukając pracy i chleba,
To co jest teraz przecież nie ma znaczenia
To wegetacja w oczekiwaniu zbawienia

Co dzień czuje się gorzej, miasto wita ranne zorze
Tramwaje trzeszczą, już dzwony biją o tej porze
Poranny stres na krydze ściska obrożę
Tylko tą wiarę tutaj i teraz daj mi Boże
Mieszkanie śmierdzi biedą, życiorys pachnie trupem
To nie dom, tylko melina, rodzinę zmiotłem pod butem
I miałem tupet, pluć w twarz jej na kac
Krzykiem bronić sensu już zatraconego czasu
Sąsiad spuszcza wodę, jak co dzień, spływa smród z odchodem
Pionem z dwunastego piętra, do piekła
By żyć następną dobę na głodzie, przebudzony nałogiem
Piję setę, by mi sen z powiek zwlekła
Nadzieje odmierzane dnem łyżeczki, po matce
Oblepione fusami wyschły na filiżance
Tak ciężko żyć, kiedy niema kto pomóc w walce
Po latach trosk człowiek to tylko nazwisko na kartce
Zepsuty domofon, wydrapany numer na drzwiach
Ten licznik, patrz jak ja na śladach po libacjach
Na ścianach zapisane gniewem wściekłej młodości
I nudą, życia podporą każdy znak miał trudom
Teraz to bez znaczenia, trudno nie wierzyć w nic
Chociaż nic nie dotyka, wiary tutaj niema
Rodzina bliżej nieba, krąg od lat w rynsztoku
W tym syfie śpię niby, wiatr sypie śniegiem w szybę
Huczy już konglomerat, nie mam siły, aby wstać
Umyć twarz i rzucić się znów w ten kierat
Sąsiad toczy wózek w dół z dwunastego piętra
Codzienna pętla do czesnego piekła

Łyk berbeluchy z osiedlowym opatrunkiem,
Wczorajsza resztka piwa na popite duszkiem,
Kęs czerstwej bułki, ostatni ćmik w paczce,
Takie me życie niezależnie jak patrzeć,
Codziennie rano czekając na mannę z nieba
U pośrednika szukając pracy i chleba,
To co jest teraz przecież nie ma znaczenia
To wegetacja w oczekiwaniu zbawienia

Poranek w konglomeracie, podrapał się po jajach
Po papie zsunął na dupę wczorajsze gacie
Aby odmówić obowiązkowo poranny pacierz
W imię ojca, syna, wszystko to sąsiada wina
Ukaż gada, skurwysyna, niech opuści go rodzina
Aniele stróżu mój, w kolejce za mnie stój
W nocy i za dnia, i gdy czasem trzeba kraść
Życie mnie boli docześnie
Nie trzeba o nie dbać, bo czeka życie wieczne
Na szczęście bierzcie krzyż i nieście
Prorok mówi wierzcie, po to tutaj jestem
Zróbcie dla mnie miejsce, oddajcie cześć rzeźbom
Budynkom i miejscom, pokłońcie się krzyżom
Figurkom, relikwiom, klęknijcie przede mną, kiedy skinę ręką
Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne
Niż bogatemu wejść w królestwo niebieskie
Tradycja tak każe, pismo potwierdza
Że jest za dobrze, to nie zaznasz szczęścia
Więc bierzcie, jedzcie i nic więcej
Czekajcie chwili, gdy pan was wezwie
A mi dajcie resztę, więcej mi przynieście
Dawajcie mi mili ofiary pieniężne
Bieda materialna, to bogactwo duchowe
Tak iluzjoniści wybrali tobie głowę
Idź pogrzesz więcej, każdy tak robi
Kiedy tam wrócisz, on znów zarobi

Łyk, berbeluchy z osiedlowym opatrunkiem
Wczorajsza resztka piwa na popite duszkiem
Kęs czerstwej bułki, ostatni ćwik w paczce
Takie me życie, nie zależnie jak patrzeć
Codziennie rano czekając na mannę z nieba
U pośredniaka szukając pracy i chleba
To co jest teraz przecież nie ma znaczenia
To wegetacja w oczekiwaniu zbawienia
Łyk berbeluchy z osiedlowym opatrunkiem, Wczorajsza resztka piwa na popite duszkiem, Kęs czerstwej bułki, ostatni ćmik w paczce, Takie me życie niezależnie jak patrzeć, Codziennie rano czekając na mannę z nieba U pośrednika szukając pracy i chleba, To co jest teraz przecież nie ma znaczenia To wegetacja w oczekiwaniu zbawienia Co dzień czuje się gorzej, miasto wita ranne zorze Tramwaje trzeszczą, już dzwony biją o tej porze Poranny stres na krydze ściska obrożę Tylko tą wiarę tutaj i teraz daj mi Boże Mieszkanie śmierdzi biedą, życiorys pachnie trupem To nie dom, tylko melina, rodzinę zmiotłem pod butem I miałem tupet, pluć w twarz jej na kac Krzykiem bronić sensu już zatraconego czasu Sąsiad spuszcza wodę, jak co dzień, spływa smród z odchodem Pionem z dwunastego piętra, do piekła By żyć następną dobę na głodzie, przebudzony nałogiem Piję setę, by mi sen z powiek zwlekła Nadzieje odmierzane dnem łyżeczki, po matce Oblepione fusami wyschły na filiżance Tak ciężko żyć, kiedy niema kto pomóc w walce Po latach trosk człowiek to tylko nazwisko na kartce Zepsuty domofon, wydrapany numer na drzwiach Ten licznik, patrz jak ja na śladach po libacjach Na ścianach zapisane gniewem wściekłej młodości I nudą, życia podporą każdy znak miał trudom Teraz to bez znaczenia, trudno nie wierzyć w nic Chociaż nic nie dotyka, wiary tutaj niema Rodzina bliżej nieba, krąg od lat w rynsztoku W tym syfie śpię niby, wiatr sypie śniegiem w szybę Huczy już konglomerat, nie mam siły, aby wstać Umyć twarz i rzucić się znów w ten kierat Sąsiad toczy wózek w dół z dwunastego piętra Codzienna pętla do czesnego piekła Łyk berbeluchy z osiedlowym opatrunkiem, Wczorajsza resztka piwa na popite duszkiem, Kęs czerstwej bułki, ostatni ćmik w paczce, Takie me życie niezależnie jak patrzeć, Codziennie rano czekając na mannę z nieba U pośrednika szukając pracy i chleba, To co jest teraz przecież nie ma znaczenia To wegetacja w oczekiwaniu zbawienia Poranek w konglomeracie, podrapał się po jajach Po papie zsunął na dupę wczorajsze gacie Aby odmówić obowiązkowo poranny pacierz W imię ojca, syna, wszystko to sąsiada wina Ukaż gada, skurwysyna, niech opuści go rodzina Aniele stróżu mój, w kolejce za mnie stój W nocy i za dnia, i gdy czasem trzeba kraść Życie mnie boli docześnie Nie trzeba o nie dbać, bo czeka życie wieczne Na szczęście bierzcie krzyż i nieście Prorok mówi wierzcie, po to tutaj jestem Zróbcie dla mnie miejsce, oddajcie cześć rzeźbom Budynkom i miejscom, pokłońcie się krzyżom Figurkom, relikwiom, klęknijcie przede mną, kiedy skinę ręką Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne Niż bogatemu wejść w królestwo niebieskie Tradycja tak każe, pismo potwierdza Że jest za dobrze, to nie zaznasz szczęścia Więc bierzcie, jedzcie i nic więcej Czekajcie chwili, gdy pan was wezwie A mi dajcie resztę, więcej mi przynieście Dawajcie mi mili ofiary pieniężne Bieda materialna, to bogactwo duchowe Tak iluzjoniści wybrali tobie głowę Idź pogrzesz więcej, każdy tak robi Kiedy tam wrócisz, on znów zarobi Łyk, berbeluchy z osiedlowym opatrunkiem Wczorajsza resztka piwa na popite duszkiem Kęs czerstwej bułki, ostatni ćwik w paczce Takie me życie, nie zależnie jak patrzeć Codziennie rano czekając na mannę z nieba U pośredniaka szukając pracy i chleba To co jest teraz przecież nie ma znaczenia To wegetacja w oczekiwaniu zbawienia


Songs from same album Deep Hans

52 Dębiec - Policyjne cz2 lyrics
Sami tego chcecie policyjne śmiecie Wkurwiliście mnie to wam jadę To było na nocną hardkorówkę iście Freestyle'owego charaktera miało to być przyjście Po c...
52 Dębiec - Łap oddech lyrics
Łap oddech zanim skończysz płynąć z prądem i wysiądziesz postęp wymaga odstępstw od setek takich samych dossier pośpiech dobry dla szczura, jesteś szczur to goń s...
52 Dębiec - Bejbi lyrics
Ref: Pieniądz rządzi, liczy się kasa, kasa, Wkurwia, gdy ktoś ją ma, cieszy gdy jest nasza, Z nią jesteś atrakcyjny, ona dobrze Ci da żyć, O życiu z MTV bez niej to m...
52 Dębiec - Być lyrics
Hans: To proste jestem skomplikowany na amen. Ktoś wierzy w ideały Ja wierzę w kroplę drążącą skałę. To jasne mam czarne myśli, śni mi się że ktoś krzyczy gdy r...
52 Dębiec - Czlowiek bez zasad lyrics
Widywałem koło "Farre" człowieka bez zasad Co ranek sprawdzał czy za płotem stoi jego Passat Dorobił się w kilka lat samochodu pierwsza klasa A jeżd...
52 Dębiec - Gniew lyrics
Czy ty nie masz żadnych uczuć, no nie masz? - Mam… Gniew. Hans: Przypływ mądrości mierzy się upływem żółci Ty jesteś młody i głupi Zbyt często lubisz się upić Jak...
52 Dębiec - Jedność lyrics
Najbardziej niewdzięczny cham jakiego znam to ja sam tylko Ty wierna mi Ty i ja skończy się świat dla nas aż skończy się nas czas aż blask miast przygasnie ...
52 Dębiec - Kiedy ja lyrics
[x2] Kiedy ja opuszczę ten świat Kiedy ja opuszczę ten świat Kiedy ja opuszczę ten świat Oby ślady moich stóp były nadal tu Myślę o śmierci wtedy czu...
52 Dębiec - Konglomerat lyrics
Łyk berbeluchy z osiedlowym opatrunkiem, Wczorajsza resztka piwa na popite duszkiem, Kęs czerstwej bułki, ostatni ćmik w paczce, Takie me życie niezależni...
52 Dębiec - Koniec fantazji lyrics
Ten uśmiech, w którym tonę jest mój, lecz jakiś obcy Wewnątrz cały płonę, wokół sami nałogowcy Upojony tłum siny w powodzi serotoniny Jest tylko ona i my, ...
52 Dębiec - Matnia lyrics
Za późno już, gdy widzisz że jesteś w matni Nie pierwszy, i nie ostatni taki x4 Kolejny w paszcze szaleństwa, robocie męstwa Całując w usta, niebieskie bóstwa, żyjąc...
52 Dębiec - Nocne polaków rozmowy lyrics
W połowie pełne? nie, puste do połowy Tak się toczą wewnątrz głowy nocne polaków rozmowy W połowie pełne? nie, puste do połowy Wkurwia mnie praca, znowu ...
52 Dębiec - Papieros lyrics
Jestem jak papieros... 170 centymetrów owiniętego w białą bibułkę skóry człowieka. Ktoś zapala mnie miłością, Zaciąga się kilka razy i zostawia wśród pop...
52 Dębiec - Policyjne cz1 lyrics
Państwo policyjne Królestwo policyjne Draństwo policyjne Kurestwo policyjne Pałki policyjne Wałki policyjne Plenery policyjne Afery policyjne Łapówy poli...
52 Dębiec - Przychodzi przed upadkiem lyrics
Niezbadane są jego wyroki, nigdy nie wiesz gdzie lądujesz choć z premedytacją stawiasz swoje kroki Ze szczytu zawsze spadasz nisko a im wyżej pniesz się w górę...
52 Dębiec - Punkt wyjścia lyrics
i uuu 5-2 jest tu i uuu CDN Cru, tak i uuu Punkt Zero RW, pozdro Wiśnix, Zakotara Dojo tu rap, który zatoczył pełne koło był na górze, znów wybrzmiewa z sa...
52 Dębiec - To koniec lyrics
Koniec... 52 figury w kartach, dziesiątki klepie bzdury martwa liryka oparta na żartach pytanie i odpowiedź w inwazji domowej Ice-T, track 7 - dedykował to ...
52 Dębiec - Żyjesz tak lyrics
Żyjesz tak... Od dwóch miechów cztery kąty, brudny dywan i kartony Dwa fotele, piec kaflowy, komp, głośniki, mikrofony Nie rozpakowany jeszcze, nowe ...


Recent lyrics



Terms of User Agreement